Strona główna | Mapa serwisu

Wasze Miasto - Nasze Miasto > Bemowska ośmiornica

Bemowska ośmiornica


Trudna gmina potrafi zmęczyć (Gazeta Lokalna 2002)

O lokalnych aliansach rozmawiamy z burmistrzem Wiesławem Sikorskim

Już osiem lat Unia Wolności jest na Bemowie koalicjantem SLD. Przez ostatnie cztery - w dużej mierze za pańską sprawą. Był pan jednym z reżyserów tej koalicji. Lewica okazała się dobrym partnerem do rządzenia gminą?

Są dwa oblicza tego ugrupowania. Bemowski SLD jest wiarygodny jako partner. Wyraża się to w głosowaniach nad uchwałami. Jest jakaś siła jedności w tej formacji. Z drugiej strony, jest to partner bardzo trudny. Skupia w sobie też wszystkie wady PRLu. Ale przy takiej liczbie członków zawsze może zdarzyć się coś nieoczekiwanego.

No i zdarzyło się. Dwóch wiceburmistrzów odeszło z powodu nadużywania alkoholu. Przewodniczący rady rozstał się z funkcją, bo jego brat legalizował w urzędzie kradzione samochody. Naczelnik wydziału komunikacji jest w tym procederze oskarżony w dwóch postępowaniach prokuratorskich. Pomagał mu jego zastępca. Kilku gminnych urzędników działało w fundacji piorącej brudne pieniądze "Pruszkowa". Wszyscy byli pańskimi podwładnymi. Wszyscy byli, a niektórzy są nadal, członkami SLD. Niektórzy otrzymali - już po tych wydarzeniach - ważne funkcje w radzie gminy. W głosowaniu za powierzeniem im tych funkcji był pan "za". Dlaczego?

Nie wszyscy, a trzech, zatrudnionych zresztą przez moich poprzedników. Jeśli np. ma ktoś dorosłego brata, po czterdziestce, i ten brat coś nabroił, trudno brać za niego odpowiedzialność. Co do prania brudnych pieniędzy, są to, póki co, fakty prasowe. Dotychczas nie udowodniono, że w fundacji, o której pani mówi, funkcjonowały jakieś pieniądze...

CBŚ nadal prowadzi w tej sprawie dochodzenie. Trzeba poczekać na jego rezultaty...

... jest natomiast pytanie, czy w którymś z wymienionych przez panią przypadków wydarzenia dyskwalifikowały kogoś z radnych. Bo nie mówię o urzędnikach, co do których nie mieliśmy litości.

"Bemowska ośmiornica". Ten przydomek przylgnął w prasie do gminy. Trudno będzie poprawić wizerunek medialny Bemowa.

Proszę przeczytać komunikat stołecznej policji z podziękowaniem dla zarządu gminy. Byliśmy żywotnie zainteresowani odcięciem bemowskiej macki "warszawskiej ośmiornicy". Myślę, że wizerunek medialny bierze się stąd, że Bemowo jest specyficznym miejscem. To matecznik SLD. Ta formacja w poprzedniej kadencji miała prawie 50% mandatów w radzie gminy. Na fali obecnego poparcia w Polsce ma szansę na samodzielne rządzenie Bemowem w przyszłej kadencji samorządowej. Jednocześnie bemowski SLD jest niespecjalnie kochany przez warszawski. Bardzo wielu ludzi chce, by ten wizerunek był jak najgorszy.

Jednak trudno nie zauważyć, że - poprzez już wymienione skandale - SLD skompromitował się na Bemowie jako partia rządząca. Będzie pan do końca bronił istniejącego układu, czy może szykują się jakieś zmiany jeszcze w tej kadencji?

Zawsze chciałem rozszerzenia tego układu. To nie ulega wątpliwości. Niestety, prawica twardo stała na stanowisku, że nie przyjmie żadnych funkcji w radzie i nie weźmie na siebie współodpowiedzialności za gminę.

Nie było przecież mowy o faktycznym podzieleniu się władzą. Mam na myśli władzę wykonawczą. Głosowaliście też razem: UW i SLD przeciwko kandydatom prawicy na przewodniczących i wiceprzewodniczących komisji rady. W tym dwukrotnie, kiedy wybierano przewodniczącego komisji rewizyjnej. A przecież, gdyby tę ważną kontrolną funkcję powierzono opozycji, jak dzieje się w dojrzałych demokracjach, może mniej byłoby afer, którymi wstrząsane jest Bemowo?

Nie sądzę. Te "afery" są głównie obyczajowe. Jak pani poczyta, co działo się w innych dzielnicach czy gminach warszawskich, Bemowo nie wypada najgorzej. A wracając do udziału prawicy w sprawowaniu władzy, naprawdę chcieliśmy współpracy. Nie mogliśmy się natomiast zgodzić na powierzenie opozycji komisji rewizyjnej, bo groziło to otwartą wojną i tym, że komisja rewizyjna zamieni się w śledczą.

Przeszkadzałoby to w rządzeniu lekkim, łatwym i przyjemnym, ale byłoby zapewne siłą oczyszczającą.

Nie takie były intencje prawicy. Radni pretendujący do tej funkcji słyną raczej z siły destrukcji. Ale już we wszystkich innych komisjach poza rewizyjną proponowaliśmy prawicowym radnym funkcje przewodniczących i zastępców.

Odmową udziału we współrządzeniu obarczamy opozycję?

Nie obarczamy, tylko trzeba sprawdzić, jakie były propozycje od początku kadencji. Opozycja ich nie przyjęła. Moglibyśmy próbować coś jeszcze wspólnie poprawić, choćby atmosferę pracy w radzie, ale jest to mało prawdopodobne, bo czasu pozostało niewiele, a ponadto wybudowany został mur na zasadzie Kargula i Pawlaka. Teoretycznie jest jeszcze szansa. Nie sprzeciwiałem się odejściu od 1 lipca ze stanowiska wiceburmistrza ds. oświaty Anny Zawiszy, która przechodzi do pracy w MEN.

I kto na to miejsce?

Czekam na propozycje klubu SLD. Postawiłem warunek, że powinien to być kandydat wskazany przez klub.

Musi być z SLD?

Tak się umówiliśmy na początku kadencji. Jest jeszcze druga opcja: że stanowisko nie będzie obsadzone. Wydziały oświaty, kultury i sportu są bardzo dobrze zorganizowane i nie ma potrzeby dokonywanie wyboru na siłę. Ale, konkludując temat współpracy z opozycją, przez pół roku, które mamy jeszcze przed sobą, można pokusić się o to, żeby pozytywnie zakończyć parę spraw. Potrzebna jest jednak do tego wola wszystkich radnych.

Teraz coś, co niekoniecznie się panu spodoba. To cytat: "Burmistrz jest wprawdzie z UW, ale to my sprawujemy władzę". Takie przekonanie panuje w SLD. I nie tylko tam. Zainteresowani lokalną polityką bemowianie oceniają, że jest pan zakładnikiem Sojuszu. I komentują: A szkoda, bo to niegłupi facet. Jak czuje się pan w roli zakładnika?

Po pierwsze, to jest prawo liczb. Unia Wolności ma w radzie trzy osoby a SLD osiemnaście. Proporcje są dosyć oczywiste. Ale to nigdy nie miało znaczenia. Przynajmniej dla mnie. Był jeden poważny kryzys w tej koalicji. Wtedy, kiedy z zewnątrz, z warszawskiej instancji partyjnej próbowano wpłynąć na obsadę stanowiska wiceburmistrza ds. oświaty. Pojawiły się kandydatury polityczne. Stanowisko objęła pani Anna Zawisza, za którą optowałem. Ale przyznam, że zanim do tego doszło byłem bliski zerwania koalicji. Gdyby wiceburmistrzem została jakaś inna osoba, narzucona z zewnątrz, czułbym się, jak człowiek, w którego gminie zaczyna rządzić partia a nie radni. Nigdy tu tego nie było. Poza może jednym przypadkiem, kiedy głosowano nad odwołaniem wiceburmistrza Całki. Kontekst tego wydarzenia był bardzo niejednoznaczny. Wtedy radnym z klubu SLD połamano kręgosłupy. Ulegli partyjnym naciskom.

Teraz, przy wyborze wiceburmistrza ds. oświaty, sytuacja może się powtórzyć...

Dlatego podkreślam, że kandydata ma desygnować klub radnych a nie partia. Kiedy pojawią się konkrety, będę się zastanawiał, czy jest to sytuacja, która może świadczyć o tym, że jestem zakładnikiem SLD.

Lewica czy centroprawica? Do kogo, tak naprawdę, panu bliżej? I do kogo bliżej Unii Wolności? Pytam o to, bo jest pan wiceprzewodniczącym partii na szczeblu krajowym, a ta opowiedziała się za szeroką listą ugrupowań centroprawicowych w nadchodzących wyborach samorządowych.

Była cała seria negocjacji, w tym z Prawem i Sprawiedliwością. Rozważaliśmy wspólny start w wyborach. Powiedziałem wtedy, że w Unii Wolności są dwie tendencje. Jedna z nich, i ja reprezentuję ten pogląd, jest taka, że ponieważ SLD reprezentuje prawie połowę elektoratu, to cywilizowanie tej formacji jest równie ważne, jak tworzenie wspólnego bloku prawicy.

Co rozumie pan przez cywilizowanie Sojuszu?

Ostatnie parę lat. Niech pani zwróci uwagę, że im bardziej SLD stawało się partią idącą do władzy, tym więcej betonu wracało do jej szeregów. Wolałbym, żeby w tej partii przewagę mieli socjaldemokraci a nie park jurajski. Przykładem socjaldemokraty jest dla mnie w warunkach bemowskich np. Włodzimierz Całka, który jest prawdziwym społecznikiem, katolikiem, nie był w PZPR ani nawet w SdRP i którego wskazuję jako pewien symbol, abstrahując od tego, co mu się przydarzyło.

Przydarzyło się przy pomocy partyjnych kolegów...

Jak pani zapewne wie, nie był to czysty przypadek. Zaczyna się wojna wewnętrzna w SLD. Podobnie jest w całej Polsce.

Troska o cywilizowanie SLD może po jesiennych wyborach zaowocować na Bemowie ponowną koalicją Unii Wolności z tą formacją?

Nie ma żadnych przeciwwskazań. Dopóki prawica nie skonsoliduje się i jej liderzy partyjni bardziej nie zainteresują się Warszawą, zawsze będzie istniała konieczność aliansu różnych ugrupowań z prawej strony sceny politycznej z SLD.

Sporo mówi się o zagrożeniach wynikających z ewentualnego zwycięstwa SLD w wyborach lokalnych. Jakie to zagrożenia?

Groźne jest to, że SLD mogłoby stać się partią rządzącą na wszystkich szczeblach władzy - od parlamentu po samorządy. I wtedy na pewno zaczęłoby zachowywać się tak, jak partia z przeszłości. Istnieje obawa, i wciąż jest to lęk uzasadniony, że wrócą przyzwyczajenia i ludzie z tamtego czasu.

Z kim pójdzie bemowska UW do wyborów? SKL? RS? Kto jeszcze?

Na pewno z SKL. Jest to już uzgodnione również na szczeblu Warszawy i Mazowsza. Podpisywane są stosowane porozumienia.

Będzie pan kandydował na burmistrza Bemowa? Wieść gminna niesie, że ma pan aspiracje do instytucji europejskich. Gdzie mają szukać nazwiska Sikorski ci, którzy chcieliby na pana zagłosować?

W sprawie kadencji burmistrza powinien być ustawowy zapis. Zastanawiałem się, czy cztery lata to jest już ten graniczny czas pozostawania u władzy, żeby człowieka nie "odmóżdżyło", żeby nie popadł w rutynę i, jeśli ktoś się przejmuje pracą, żeby nie stracił zdrowia i rodziny. Bardzo bym chciał nie musieć ponownie kandydować.

Na burmistrza. A wyżej?

Nieźle radziłem sobie jako przedsiębiorca a potem jako urzędnik państwowy. Burmistrzowanie w trudnej gminie potrafi zmęczyć. Planowałem uciec od polityki.

Zostając wiceszefem całej UW?

Kiedy Unia zadrżała w posadach, bo zdarzyła się wojna wewnętrzna i ludzie odeszli na Platformę, ja wróciłem. Z takimi konsekwencjami, że jestem wice-Frasyniuk. W tej sytuacji nie bardzo mogę sam decydować o sobie do końca.

Pójdzie pan tam, gdzie partia postawi?

Jeżeli okaże się, że mam szanse wyborcze, a ktoś inny by ich nie miał, ciężko mi będzie odmówić.

Co z instytucjami europejskimi?

To są dywagacje prasowe.

A pańskie nie?

Ja też sobie dywaguję. Ale, mówiąc poważnie, trzeba ważyć dobro formacji, którą się reprezentuje. Myślę, że niedługo wszyscy będziemy wiedzieli więcej, bo kalendarz wyborczy wymusza coraz bardziej konkretne decyzje i działania.

Jak pan rokuje, pod czyimi rządami upłynie kolejna kadencja samorządowa na Bemowie?

Nic złego nie byłoby w tym, żeby SLD przeszło na cztery lata do opozycji. Dla tego ugrupowania też mogłoby być to korzystne.

Pytała:

Hanna Harasimowicz-Grodecka

http://www.obywatelreporter.ngo.pl/numer18/index.php?action=10.htm

Skomentuj ten artykuł

napisz do nas
Autorzy strony nie są w żaden sposób związani z dziennikarzami Gazety Lokalnej Warszawa Bemowo, Życia Warszawy ani Rzeczpospolitej - wszystkie artykuły są cytowane wg. podanych źródeł.